Przejdź do treści

Szymon Jachimek: Po metalu mam chrypę przez trzy dni [ROZMOWA]

24 listopada w „Kawiarni Artystycznej” w Amfiteatrze najzabawniejsze ostatki w Radomiu, czyli „Jachimek-Tremiszewski Trio”. Możecie spodziewać się wszystkiego i jeszcze więcej, a na pewno wielu improwizowanych piosenek w wykonaniu Szymona Jachimka. Jak on to robi? Zapytaliśmy!
Katarzyna Wiśniewska: Jesteś specjalistą od impro-piosenek. Masz niebywałą łatwość w układaniu w ułamki sekund słów – to wyuczone, czy samorodny talent?
Szymon Jachimek: Dziękuję za dobre słowo.  To zdecydowanie wyuczona sprawa. Zawsze mi imponowali ludzie umiejący improwizować piosenki, ale sam blokowałem się najpóźniej na drugim wersie. Lecz kiedy urodziła się moja córka, okazało się, że nie znam niemal żadnych kołysanek. Zacząłem więc wymyślać na poczekaniu jakieś piosenki o nocach i kocach (i o oczu ciężkich klocach…), a że miała kilka tygodni, to nie umiała jeszcze zaprotestować. I tak po jakichś trzech-czterech miesiącach mięsień się wyrobił, a wersy zaczęły gładko się splątywać.
Jak się przygotowujesz do występu, w którym będzie takie zadanie? Masz w głowie mnóstwo hipotetycznych wersów, które potem, w zależności od wybranych haseł, odsiewasz i dopasowujesz, czy zawsze idziesz na żywioł i wymyślasz w trakcie śpiewania?
– Do występu nie jestem w stanie się przygotować inaczej, poza rozgrzaniem mięśnia rymów właśnie. Czyli jadąc samochodem, rapuję sobie w myślach o tirze (i śmierdzącej kierowcy syrze) czy o tym, że właśnie jadę przez Zbąszyń (i tu nie mam rymu). Potem na występie muszę się skupić, nie panikować i dobrnąć szczęśliwie do końca piosenki.
Masz swój ulubiony gatunek, który publiczność Ci wybiera?  Albo najbardziej znienawidzony?
– Najbardziej chyba lubię piosenkę poetycką, bo łączę się ze swoim wewnętrznym licealistą, chodzącym w swetrach na wszystkie możliwe ogniska. Mam problem z gospel, bo daje wielkie pole do popisu, którego jeszcze nie umiem zaorać. Po metalu mam chrypę przez 3 dni. Hip-hop jest trudny. Ale nic nie przebije „progresywnego folku”, którego zażyczyła sobie widownia w Bełchatowie.
Jesteś twórcą i ikoną disco-liryko. Jak to się zaczęło? Czy można kupić płytę, koncertujesz jeszcze jako Mariush?
– Ponownie dziękuję (śmiech). Zaczęło się tak, że podczas jakiegoś weekendu majowego wygrałem konkurs karaoke w klubie Inferno w Ostródzie. Serio. Śpiewałem „Jesteś szalona” Boysów, a kibicował mi m.in. Abelard Giza. Stwierdził, że musimy to wykorzystać w kabarecie i po kilku latach powstał filmik „Mariush”, nagrany dla TVP2. A że żal mi było takiej fajnej postaci, to założyłem Mariushowi profil na Facebooku, który w ciągu kilku godzin polubiło ponad 1000 osób. I tak od kroczku do kroczku powstała płyta „Usta pełne marzeń”, którą na internecie da się jeszcze zdobyć.
Wciąż zdarza mi się nakładać cekinowy kapelusz i wraz z pianistą Jankiem Freicherem grać rzewne recitale disco-liryko. Uprzedzając Twoje kolejne pytanie, nie wiem, czemu jeszcze nie zagraliśmy w Radomiu (śmiech)!

***
„Jachimek-Tremiszewski Trio” 24 listopada od godz. 19 w „Kawiarni Artystycznej” (ul. Parkowa 1, I piętro).
Bilety w przedsprzedaży po 30 zł na biletyna.pl i w kasie Amfiteatru. W dniu impro po 40 zł. Liczba miejsc ograniczona!
***
Oprawę świetlno-dźwiękową dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego.