Podczas weekendu indyjskiego naszym gościem będzie Ewa Rumieńczyk, podróżniczka, miłośniczka jogi. Dlaczego zakochała się w Indiach od drugiego wejrzenia? Przeczytajcie!
Indie to mnogość wszystkiego. Kolorów, zapachów, smaków, ludzi, sytuacji. To upalne miasta, duszne pokoje, głośne ulice. To jedzenie rękami i spotykanie na swojej drodze ludzi i sytuacji, które dotykają do samej głębi. To również lęk i poczucie osamotnienia w wielomilionowym tłumie, jeżeli próbujesz zrozumieć je po europejsku. Jeżeli chcesz zrozumieć. Bo Indii nie można zrozumieć.
Jeżeli wybierasz się lub marzysz o podróży do Indii, zapomnij o swoich oczekiwaniach. Zrezygnuj z konkretnego planu na zwiedzanie. Nawet jeżeli będzie to kilkanaście dni i harmonogram wypełniony po brzegi, spróbuj zatrzymać się i doświadczać wszystkimi zmysłami.
Wszystko to, co znajduje się w człowieku, zostaje tam zwielokrotnione i bardziej wyraźne.
Moje pierwsze, miesięczne spotkanie z północną częścią tego kraju w 2015 roku to początkowo jedno wielkie rozczarowanie, złość i lęk. Wszystko oprócz jedzenia, które zawsze było dla mnie doskonałe, było nie tak, jak sobie wyobrażałam. Ale Indie były uparte. Wierciły powoli i sukcesywnie dziurę w brzuchu i cierpliwie chciały złamać mój opór. Cóż, udało się. W styczniu 2018 roku wróciłam. Dwumiesięczna podróż od początku była dla mnie totalnym zaprzeczeniem działania według planu. Ale tym razem poddałam się. Podążając za wydarzeniami i „przypadkami” na swojej drodze dostałam tak dużo, jak mogłabym sobie tylko zamarzyć. Zakochałam się w życiu.
Indie otwierają umysł i serce, pozwalają doświadczyć tego, co w danej chwili najbardziej jest karmiące. Wystarczy, że poddasz się temu rytmowi i podążysz z zaufaniem. To tak jak w życiu.
Ewa Rumieńczyk
Spotkanie z podróżniczką 21 lipca, w sobotę, o godz. 18.10 w „Kawiarni Artystycznej”. Nie zabraknie przepięknych zdjęć!