Przejdź do treści
zobacz
udostępnij
  • 1/17

  • 2/17

  • 3/17

  • 4/17

  • 5/17

  • 6/17

  • 7/17

  • 8/17

  • 9/17

  • 10/17

  • 11/17

  • 12/17

  • 13/17

  • 14/17

  • 15/17

  • 16/17

  • 17/17

Marcin Ogdowski i Ziemowit Szczerek o rosyjskiej agresji na Ukrainę

  • 1/17

  • 2/17

  • 3/17

  • 4/17

  • 5/17

  • 6/17

  • 7/17

  • 8/17

  • 9/17

  • 10/17

  • 11/17

  • 12/17

  • 13/17

  • 14/17

  • 15/17

  • 16/17

  • 17/17

Marcin Ogdowski i Ziemowit Szczerek spotkali się w Amfiteatrze, by rozmawiać o książce Ogdowskiego pt. „Zabić Ukrainę. Alfabet rosyjskiej agresji”. Rozmowę ilustrowały zdjęcia zrobione przez Autora podczas jego pobytów w Ukrainie. Zachęcamy do lektury tekstu Marcina Ogdowskiego, który powstał dla Państwa.

Marcin Ogdowski – Opowieść

Wojna w Ukrainie trwa już dziesięć lat – często umyka nam świadomość, że konflikt zaczął się w lutym 2014 roku, rosyjską aneksją Krymu. Ba, wielu Ukraińców – zwłaszcza uczestników tamtych zdarzeń – początek wojowania z Rosją dostrzega na Majdanie. Protestujący bronili wówczas idei integracji Ukrainy z Zachodem, mając przeciwko sobie legalnie wybrany, własny rząd. Ale Janukowycz i spółka nie kryli, że bardziej zależy im na interesie Moskwy (i własnym) – i działając jako obrońcy „ruskiego miru” wysłali na demonstrantów milicję i oddziały specjalne. Krwawe starcia w centrum Kijowa w nocy z 29 na 30 listopada 2013 roku, są w takim ujęciu pierwszą bitwą o ukraińską niezależność od Rosji.

Wiosną 2014 roku – już po wymuszonej rewolucją zmianie władzy – polem bitwy stał się Donbas.

Nie interesowałem się wtedy jakoś przesadnie wydarzeniami na Wschodzie. Byłem zmęczony wieloletnim relacjonowanie konfliktów w Iraku i Afganistanie, nie chciałem jechać na kolejną wojnę. Ale po roku przerwy od wojennej reporteki, postanowiłem zająć się tematem. „Moja Ukraina” zaczęła się w styczniu 2015 roku, pod Debalcewem, gdzie trwały wówczas ciężkie walki między rządową armią Kijowa a prorosyjskimi separatystami, wspieranymi przez samych Rosjan.

To wówczas po raz pierwszy zobaczyłem, czym jest „ruski mir” w działaniu, w swej najgorszej, wojennej i towarzyszącej wojnie odsłonie. Wspominam o tym, bo gdy po raz pierwszy pojechałem do Ukrainy, byłem rusofilem. I więźniem narracji „sezonowego państwa”, które, w jakiejś mierze, zasłużyło na los, jaki je spotykał w 2014 roku. Nie dawałem temu wyrazu w swoich relacjach, ale wciąż, jakby podświadomie – w zwykłych ludzkich historiach – starałem się znaleźć zrozumienie dla (pro)rosyjskich racji. Szybko jednak przejrzałem na oczy. Zrozumiałem wolę większości Ukraińców, by wyrwać się z mentalnej, społecznej i politycznej pułapki, jaką był i jest „rosyjski świat”, z jego „nieogarnialną” brutalnością, pogardą ludzkiego życia i powszechną akceptacją dla bylejakości.

No więc szybko wyzbyłem się rusofili, a Ukrainę, zdecydowanie walczącą o wolność, na swój sposób pokochałem. Było to o tyle prostsze, że widziałem Ukraińców w sytuacjach granicznych, na wojnie, gdzie łatwo o podziw. Ale do przepędzenia z mojej głowy rusofili znacząco przyłożyli się też Rosjanie. Rosyjskie bestialstwo, rasizm, nacjonalizm i imperializm. Fakt, iż nie istnieją żadne moralne, polityczne, psychologiczne czy materialne intencje, które usprawiedliwiałyby atak na Ukrainę. Gdy zdamy sobie z tego sprawę, wojna u naszego sąsiada zaczyna jawić się jako starcie Dobra ze Złem, a w tak radykalnej perspektywie nie ma miejsca na wątpliwości, po czyjej stawać stronie. Podkreślam to, bo w mojej opowieści o Ukrainie – choć używam w niej solidnego dziennikarskiego warsztatu i rozległej wiedzy kontekstowej – nie znajdziecie emocjonalnego obiektywizmu.

Wojna Rosjan z Ukraińcami jest również moją wojną.

I nie chodzi wyłącznie o sympatie bazujące na kwestiach etycznych. Idzie też o zimną kalkulacje – Ukraińcy walczą również dla nas i za nas, z naszym wspólnym wrogiem, który niezatrzymany, być może przyjdzie i tu. A na pewno bardzo by chciał tu przyjść.

W tym sensie jest to nasza, Polaków wojna – i do takiej wizji przekonuję swoich Czytelników i Słuchaczy.

Ten tekst jest wprowadzeniem, zachętą do „podróży” po wojennej Ukrainie, widzianej oczyma Marcina Ogdowskiego. Poświęciłem temu książkę[1] i zachęcam do jej lektury, zapraszam również na spotkanie, gdzie chętnie odpowiem na nurtujące Czytelników pytania, związane z wojną na Wschodzie.

Marcin Ogdowski

[1] „Zabić Ukrainę. Alfabet rosyjskiej agresji”, wydawnictwo Warbook, 2024.

Projekt finansowany jest z Budżetu Obywatelskiego Radomia 2024 pt. „Warsztaty literacko-teatralne – jak dobrze pisać i grać”.